czwartek, 1 listopada 2012

śmiertelnie tak samo

puste krzesło nie jest aktem z odciśniętymi plecami –
raczej portretem czyjejś nieobecności.

z głową opartą o stół,
sprawdzam granice znikania krawędzi.
proch z tego, że się obraca.

głód znaczeń (dziś mały, ale będzie się powiększał)
dzielony na dwa, w końcu przestaje mnie dziwić,
że cisza po tamtej stronie ramy staje się znośniejsza.
wyczerpana na okrągło -  koniecznie tak samo.

24 komentarze:

  1. teraz wyszła świetna klamra i ładnie się to zazębia. resztę wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, teraz zwrotka dynamiczna ma przestrzeń, jest swoboda na dokonanie się przewrotu w myślach.

    O ostatniej strofie.
    Proszę spojrzeć na własny wiersz, jak na klasyczną formę utworu dramatycznego w trzech aktach.
    Wprowadzenie - rozwinięcie - zakończenie.

    Wprowadzenie - wyjście z tematem, wstępne przedstawienie, podanie pierwszej myśli,
    tutaj nie ma jeszcze podmiotu, osoby, natomiast jest już sceneria:

    puste krzesło nie jest aktem z odciśniętymi plecami –
    raczej portretem czyjejś nieobecności.

    Rozwinięcie - akcja, odbiorca widzi podmiot, widzi także działania podmiotu,
    jest : opieranie się, sprawdzanie, zanikanie, obrót:

    z głową opartą o stół,
    sprawdzam granice znikania krawędzi.
    proch z tego, że się obraca.

    Zakończenie - podsumowanie nawiązujące i do wprowadzenia, i do rozwinięcia, zamknięcie wszystkich myśli
    w konkluzję:

    głód znaczeń (dziś mały, ale będzie się powiększał)
    dzielę na dwa a potem przestaję się dziwić,
    że cisza po tamtej stronie ramy staje się znośniejsza.
    wyczerpana na okrągło - koniecznie tak samo.

    Zakończenie sprawia, że:
    - pustka przechodzi w głód znaczeń, a nieobecność w znośną, bardziej zrozumiałą, ciszę;
    - sprawdzanie skutkuje zrozumieniem czegoś i owocuje "nie dziwieniem się już";
    - podmiot wsnuwa wniosek, że po rozważaniach - odnoszących się do znikania i milczenia - brak dźwięków nie jest tak samo dotkliwy, jak miało to miejsce wcześniej.

    Słowo "się" wycieka z rozwinięcia, wkrada się jak struga do zakończenia. Powtórzenie sprawia, że od środka tekstu wyraz "się" zajmuje coraz więcej miejsca, co musi pracować na poświecenie "się" dużo większej uwagi.

    Wers "proch z tego, że się obraca" jest bardzo ważny, ładnie zapisany, a zawiera ogrom: co z tego, że się obraca - takie jest życie - co z prochu powstało, w proch się obraca - proch jako symbol śmierci oraz prochy jako symbol wejścia w inny stan świadomości.

    Użycie wiele razy "się" wysyła odbiorcy komunikaty: wpatruję się w puste krzesło, przejmuję się, opieram się o stół, przekonuję się o czymś, nie dziwię się .... i.t.d. - czyli "się" - ja, siebie, dla siebie, sobie, o sobie - jestem punktem centralnym wszystkiego, co obejmuje ten wiersz.
    Czy właśnie takie jest zamierzenie autora? Nie wiem. Może tak, może nie - jestem jedynie odbiorcą, czytam słowa, widzę powtórzenia, zwracam uwagę na to, co autora podkreśla wyrazami, powtórzeniami.
    Jeśli "się" nie ma spełniać w tekście zadania koncetrowania uwagi na osobie podmiotu, to lepiej wybrać miejsca, w których można zrezygnować z "się", poszukać w synomimach, uprościć.
    Przykładowo:
    głód znaczeń (dziś mały, ale wzrośnie)
    dzielę na dwa a potem ustaje zdziwienie,
    że cisza po tamtej stronie ramy już znośniejsza.
    wyczerpana na okrągło - koniecznie tak samo.

    -... (dziś mały, ale będzie się powiększał) - ale urośnie, ale olbrzmieje, ale potężnieje...
    -... a potem przestaję się dziwić - przestaje mnie dziwić, nie dziwi, odchodzi zdziwienie, pryska zdziwienie...
    -... cisza po tamtej stronie ramy staje się znośniejsza. - jest znośniejsza, bywa znośniejsza...

    "Aksjomaty śmiertelnie szermują przeciwnościami,
    chyłkiem omijając wilkołaka i elfy tańczące w świetle ognia.
    Wstrzymać. Uprościć. Ustawić kąt widzenia.

    Jeżeli ty i ja patrzymy na księżyc
    to jest on taki sam."
    / " Czasem się o to ocieramy" - Marek Lobo Wojciechowski - tomik pt.: "Z wędrówek po okolicy"/
    http://free.art.pl/akcent_pismo/pliki/nr3.09/lobo.html

    Pozdrawiam
    -:)

    OdpowiedzUsuń
  3. no właśnie jest "punktem centralnym" owe "się", a może bardziej precyzyjniej, jest jednym "z" bo tekst nie jest dydaktyczny - nie uczy, nie zmusza na patrzenie nikogo poza sobą. Jeżeli byłoby inaczej - wówczas zastosowane byłby: "patrzymy, nie dziwimy itp - gdzie łatwo i bez zgrzytu można operować zdaniami bez "się". Jednak uważam, iż jedno się jest zbyteczne i dlatego poprawiłem w tymże miejscu. Przekaz nie traci na wsobności i dalej, mam nadzieję, jest odczytywany jak Pani to czyta.

    dziękuję Pani Emilio ( nie mylę się prawda ? )

    i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie myli się Pan. Wiersz nie traci, zyskał, sztukę traktujmy z szacunkiem należnym sztuce pisania.
    Jeśli "się" spełnia swoje zadania - trzeba zostawić i nie dać się zwieść oczekiwaniom czytelników. -:)
    Odnośnie stosowania "się, sobie, ja", które ma za zadanie odejście od podtruwającego i asekurującego "my" - forma bezosobowa też się sprawdza. Stosowana bez przesady daje fajny efekt, nie odbiera aury i stanowczości "ja mówię, czuję, czynię, ja odpowiadam za swoje słowa i czyny, określam się", za to otwiera, robi miejsce dla Innego ( nie innego - a imiennie Innego ). Jak małe życie i Życie samo w sobie, stanowiące, istniejące, uosobione.
    Na marginesie, skoro już wyłonił się temat Innego.
    Wielu poetów, prozaików pisząc prowadziło dialog z Innym. Inny nosi w sobie zarówno wszystko to, co mieści się w Panu, jak i tajemnicę osoby nie znanej, przypuszczenie, że dzięki dialogom-monologom możliwym jest odkrywanie siebie takiego, jakim twórca jeszcze się nie widział. W ten sposób zrodziło się wiele bardzo interesujących, fikcyjnych postaci, towarzyszących przy tworzeniu. O ile dobrze pamiętam "Pan Kratek" jest jedną z nich, powołaną do życia współcześnie. Rysownicy też posiadali swojego Innego - np. Zbigniew Lengren seria rysunków dla "Przekroju" o Profesorze Filutku i psie Filusiu. Albo "Klub profesora Tutki". Teraz nie jestem w stanie przypomnieć sobie więcej, ale chcę Panu powiedzieć, że pisanie z Innym, dla Innego, ma sens. Chodzi o wyobrażenie, odkrywanie zbieżność i przeciwieństw. W boksie to chyba "walka z cieniem".
    -:)



    OdpowiedzUsuń
  5. faktycznie teoria jednego czytelnika się sprawdza :) znalazłeś go Grześ, cieszę się :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Magd... - no nie wiem - chyba jednak nie wierzę w tę teorię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a jeszcze wczoraj mówiłeś coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mówiłem - że w takich chwilach ( czyli wówczas kiedy rozmawialiśmy o tekście) przekonuję się do tego by uwierzyć - ale na ogół myślę - że to zbyt utopijne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. z całym szacunkiem do komentarzy Pani Emilii - ale teoria "jednego czytelnika" utopią jednak to jest :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z szacunkiem do Was, ale nie mam pojęcia "o teorii jednego czytelnika". Na czym polega?

    OdpowiedzUsuń
  11. a to taka teoria, Pani Emilio - która mówi, że jest powód pisania poezji, literatury w ogóle - jeśli chociażby jeden czytelnik, w pełni i dogłębnie rozumiał autora. Mówiąc bardzo oględnie rzecz jasna - wiem, że Magda zna pełniejszą wersję tej teorii.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm. W pewnym sensie ta teoria skazuje autora na niewolnictwo, uzależnienie własnej potrzeby wyrażania się poprzez dzieło od faktu czy dzieło jest czytane, oglądane, słuchane. Co z potrzebą tworzenia?
    Dla mnie liczy się działanie, praca, realizacja zamysłu. Moment publikacji uważam za rozstanie się z popełnieniem, oderwanie się produktu finalnego od twórcy. Zawsze pozostaje odpowiedzialność za tekst, wiersz, grafikę, ale siłą rzeczy tekst, wiersz, grafika w chwili publikacji zyskały własny żywot. Nie wiem kto czyta, kto ogląda, jakie emocje towarzyszą wszystkim odbiorcom, znam jedynie kilka komentarzy tych, którzy zdecydowali się napisać parę słów o tekście lub grafice.
    Kolejne prace to dla mnie kolejne, własne progi, pamiętam je, bazuję, wracam do całości lub wybranych fragmentów, ale odczuwam nadal potrzebę tworzenia, więc w pewnym sensie spełniły się w roli i zostają już za mną.

    OdpowiedzUsuń
  13. To wszystko co Pani pisze, jest jak najbardziej prawdą. Ja, i Magda przypuszczam też, mówiąc o tej teorii, mamy na myśli - iż bardzo rzadko się zdarza, by czytelnik, widz - miał możliwość całkowitego "wejścia do głowy" autorowi, by bez dopowiedzeń, komentarzy i innych pomocy, mógł utożsamić się krańcowo empatycznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. To pozytywne, prawdziwie dobre, że nie ma takich czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  15. No nie wiem - myślę inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  16. "Całkowite "wejście do głowy" autorowi" i "utożsamianie się krańcowo empatycznie" - brzmi jak zyskanie sobowtóra, a nie odbiorcy.

    OdpowiedzUsuń
  17. może ja to źle zobrazowałem, nie chodzi mi o poznawanie ogólne, wchodzenie w myśli autora, w jego świadomość, chodziło o całkowite przyswojenie myśli zawartych w tekście, by autor miał pewność, iż każdy niuans, każdy najmniejszy element, który zawarł literalnie, był dokładnie zrozumiany, odebrany a nade wszystko zinterpretowany - oczywiście co z tym czytelnik zrobi - to już osobna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przez ponad sześć lat napisałam wiele komentarzy-recenzji do różnych tekstów w witrynach literackich. Zdarzyło się mi wyczytać od paru autorów po kilku swoich komentarzach, że taka sytuacja, o jakiej Pan wspomina, ma miejsce. Proszę sobie wyobrazić, że po przemyśleniu wszystkiego nie czułam się z tym dobrze. Dużo lepsze jest poszukanie w danym tekście fragmentu, który może stanowić inspirację. Inna sprawa, że w tej chwili uważam, iż pisanie komentarzy do tekstów upublicznionych w witrynach literackich było moim błędem.

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja mam wciąż nadzieję, że czynne uczestnictwo na portalach, o których Pani wspomina, ma sens.

    Wracając do teorii "jednego czytelnika" - czasami ulegam poczuciu, iż jest możliwość istnienia takiego "mostu" pomiędzy czytelnikiem a autorem. Bywa, że będąc czytelnikiem, bardzo bym sobie życzył, chciał - poznać każde włókienko z materiału uszytego przez autora. Nie wiem, czy czułbym się z tym dobrze,gdyby tak się stało. Wiem jednak jak bardzo mnie dręczy świadomość, że jest lub było jeszcze coś, czego nie dostrzegłem lub nie zrozumiałem. Tak czy inaczej, ogólnie uważam - że to utopia - taki czytelnik. Zdarza się - że o tym długo myślę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak, ma sens. Jednak powinno zmienić się traktowanie komentarzy, jak zamieszczenie not bez praw autorskich. Witryny nie zabezpieczają praw autorskich twórcom obszernych komentarzy. Praca zostaje przypisana do tekstu, autorzy tekstów stają się jedynymi dysponentami sporej wypowiedzi, od ich woli zależy być, albo nie być pracy, wartości intelektualnej, do której twórca komentarza nigdzie nie zrzekał się praw autorskich, ani też nie scedował ich na żadną osobę. W FL jestem użytkowniczką od 2006 roku, sprawa dotyczy bardzo dużej ilości moich prac, które bez mojej wiedzy i woli zostały usunięte wraz z tekstami i wedle woli autorów tekstów, pod którymi były umieszczone. Zniszczono ogrom, tak dużo, że śmiało można powiedzieć, iż zniszczono dorobek twórcy komentarzy. Mam kilka kopii i kilka oryginałów własnych prac, i koniec. Podobny los spotkał komentarze Bogdana Lichego. Dziwnie to wygląda, dziwnie się ma, bo jak przy tych faktach traktować walki autorów o prawa autorskie? Ma je twórca witryny, autorzy upublicznionych tekstów, oraz twórcy prac w formie komentarza do tekstu. Zabezpieczone są jedynie prawa autorskie twórców wystawianych w witrynie tekstów. Finisz, reszta współtwórców czynnie uczestniczących w życiu witryny jest pozbawiona praw do własności intelektualnej.
    "Most" brzmi bardziej prawdziwie, ale w przestrzeni wirtualnej ludzie są bytami pozbawionymi lat, mimiki, barwy głosu, to bez-ziemie bywa archipelagiem ludzi odsączonych z wyrazów emocji, zdaje się być życiem zastępczym lub uzupełniającym.

    Skończyłam grafikę "mżawka" - http://www.granice.pl/sys6/pliki/foty_u/24533497c981264fb280b0d9c163fc4b.jpeg

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie znam się niestety na grafice - ale intryguje mnie lewy górny róg - prawy zresztą też.

    Tak, ma Pani rację - słupki komentatorskie - to kopalnia wiedzy - sam wracam bardzo często do archiwów Nieszuflady - tam, niejednokrotnie odnajduję tematy do rozmyślań, czasami tekstów. W Pani przypadku i na Pani miejscu, dawno już bym pomyślał o kopiowaniu takich rozmów, zwłaszcza z Pani komentarzami. Proszę nie odebrać tego za chęć lukrowania. Ma Pani na pewno świadomość, co znaczą te komentarze - no i ujmując rzecz jasno - czym są dla czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  22. Są przeszłością, Panie Grzegorzu. W pewnym sensie ich los jest podobny do losu fabryczki wybudowanej przez jedno pokolenie, a zrujnowanej i oddanej za bezcen przez następne pokolenie. W swoim czasie wszystko spełniała swoje zadania, a nic nie trwa wiecznie. Bardzo przemówiło do mnie wiele komentarzy B.Lichego, gdy pisał o konieczności i mądrości rozpadu, który stwarza miejsce na zaistnienie nowego. Jestem z pokolenia, które odchodzi, godzę się na odejście zupełne, na nie pozostawianie po sobie za wielkiej ilości śladów, balastu, śmieci. Nie wymagam od ludzi pamięci o sobie, chociaż będzie mi miło, gdy powrócą do niektórych tematów, które i dla mnie były istotne. W FL jeszcze odzywam się i rozmawiam o tekstach, coraz rzadziej, ale bywa, że poczynię uwagi. Teraz czas na młodsze głosy, i na moje wsłuchanie się w to, co mają do powiedzenia. Dobrej nocy, -:)

    OdpowiedzUsuń