sobota, 3 sierpnia 2019

Faux




jeśli w tych tekstach potrzeba dygotu, a chociażby 
wywróconego na lewą stronę płomienia - obiecaj,

jedyny świadku tej nocy, że między komorami wersów
zniknie sztucznie implantowana puenta z tętnem
ja – wy (…)
- która się w głowach co najmniej raz powtórzy. 


środa, 15 lutego 2017

porządek



NASA kłamie – kawałek kosmosu ma nie ominąć
Ziemi – gdzie byłem wolny na szczęście.

na szczęście, już się nie powtórzę i specjalnie
podniosę głowę – jak na życzenie.

raz, dwa i trzy – tak chciałbym opisać końcówkę czasu

ale ze strachu jest nieczytelna i dlatego przepraszam
za przypadkowy porządek i -  za jeszcze coś więcej.


czwartek, 24 listopada 2016

po tym wszystkim przychodzę z niczym i jestem

a gdybym był literą, językiem? nie spałbym nigdy.
chyba, żebym był mową ze snu.
język nie jako dłuto, a jako wapienny pył.
język, który nasiąka ciałem. język,
który nie wykuwa, język, który prószy.
nie wznosi, a się zapada.
artystyczne credo - częściej kurz.
w nocy - chodzę napić się wody. wracam
bardziej senny, wracam do łóżka i bez słowa
witam go,
jak przyjaciela z dzieciństwa,
który się wcale nie zmienił.

wtorek, 11 października 2016

pożegnanie z szypułką

wymykasz się słowom jak śliskim dłoniom.
spodoba ci się to, bo żyjesz i nie wierzysz
w przyczółek czarnej krawędzi, nagie drzewa
odlane z ołowiu, co za jeden krążek grawitacji
oddadzą całą ciszę swoich wierszy.
która nas rozdzieli
łagodniej nieco niż milczenie.

niedziela, 3 maja 2015

290 oddechów bohatera większego niż życie

jestem kimś więcej, niż myślę, że jestem.
mogę więcej, niż myślę, że mogę. 
to taki pech – nieuczciwe rozdawnictwo przypadkowości,
rzeczy nie tak samo ważne jak wszystkie córki
i pochodne lady łazarza i sam Łazarz. podejrzewam, że wiem
jak omijać zimne punkty. a ty, kim jesteś, głodzie,
mój biedny skarbie? spokojnie patrzący na świat
bliski iluzji i fantazji. Och, co za bohaterstwo, 
kilkaset razy być pełen ciszy i odczuwać ją w sobie.

niedziela, 15 marca 2015

zerozone


piąta siła, świat jest szalony. ktoś we mnie spał,
a dzień obok, stawał się jaśniejszą kopią poprzedniego.
nie był mój, nie był niczyj. zimny umysł, jak sen pod lodem.
surowo obojętny, przegrywa z wczoraj o wszystko.
i ta dziedziczona swoboda lęku. moja, i tego co śpi obok, 
jednego dnia sprawi, że kopia obłego zero, będzie żyć 
w martwych ustach. 
mówią - śmierć jest łatwiejsza wiosną. 
można za chwilę się zacząć. i masz przewagę,
że nie tęsknisz
odkąd cie nie będzie, a wszyscy tak.
tak - jakby nie wiedzieli, że wcale nie trzeba.

wtorek, 5 sierpnia 2014

dziura w pętli Möbiusa

ma w sobie coś pięknego ta chwila, 
kiedy każdy odwrót wiąże się na odwrót.

jest coś pospolitego w cwaniactwie 
cygana, kiedy szuka wzruszeń, 
miejsca z pulsem i gdy go dosięga, 
w pozbawionym znaczenia momencie, 
cicho na trąbkę, toczy się lęk.