mijają lata, a wciąż wracają.
ciemne miejsca po samym sobie.
brak mi sił, by je wygładzać.
za każdym razem są bardziej furioso.
mam czarne lustro - własnego tragarza,
wygląda jakby wiecznie coś go bolało.
moje grzechy są nietykalne.
uwielbiam ich bezmienność.
ciemne miejsca po samym sobie.
brak mi sił, by je wygładzać.
za każdym razem są bardziej furioso.
mam czarne lustro - własnego tragarza,
wygląda jakby wiecznie coś go bolało.
moje grzechy są nietykalne.
uwielbiam ich bezmienność.
mijają lata, a wciąż wracają.
OdpowiedzUsuńciemne miejsca po samym sobie.
brak mi sił, by je wygładzać.
za każdym razem są bardziej furioso.
mam czarne lustro - własnego tragarza,
który wygląda jakby go wiecznie bolało.
moje grzechy są nietykalne.
uwielbiam ich bezimienność.
w zapisie widziałabym to, jak powyżej, ale tak czy inaczej brakuje mi tu zdecydowanie łącznika pomiędzy skojarzeniami, jakby za mało słów dla odmiany (bo ja przecież zawsze tnę) tutaj jednak pozwoliłabym sobie się rozpisać trochę bardziej, byłoby to z pożytkiem dla wiersza
:) - tak myślisz ? - hm... a ja myślałem że lepiej będzie tak niedopowiedziane trochę.
OdpowiedzUsuń