coś się obróciło i wciska mnie w drewniane dno.
spokój kruszeje. do nieba daleko.
związany, jak paczka na dachu boliwijskiego autobusu,
nie cały dotrwam. na końcu, zostanie kobieta,
która utknęła we mnie jak perła w haiku o cierpieniu.
razem jechaliśmy, razem uciekaliśmy, stojąc w miejscu.
tylko o tym czy nas udźwigną, nie było mowy,
kiedy zbijali dwie poprzeczne deski na wieku.
na wieki wieków - wszystko jest jedno, czy ktoś rozpozna,
że każda cząstka była niegdyś cała.
piękny wiersz
OdpowiedzUsuń