piątek, 22 marca 2013

kręcę się w sobie bez celu

matka modliła się o mnie dość długo.
z tego wszystkiego bozia pomyliła garnki
i wyszło półpisklę tuż przed półwykluciem.
po co było się wygłupiać ?

śnił mi się Zimny Księżyc.
stoję w kolejce do London Eye.
Charles klepie mnie po ramieniu:
- stary! genialna jest możliwość
wyrzygania się na wszystko z góry.


tak zagrałem.

wreszcie środek był na wierzchu.
przedkładanie dupy nad sufit.
przebieranie palcami - dziesiątki,
tajemnice, litanijki klepane w drodze

do Ziemi. tutaj - budzę się i przegrywam.
nie jestem na siebie gotowy.
(bozia jest trochę bliżej kiedy śpię)
w głowie ćmy kręcą diabelskie młynki.
przez nie, tracę poczucie rzeczywistości.
pokręcę się jeszcze by go poszukać.

2 komentarze:

  1. cos z puenta bym jeszcze zrobiła, bo odstaje od świetnej i z pazurem reszty
    omarudzona
    em

    OdpowiedzUsuń
  2. hm... no właśnie z puentą mam cały czas problem, od początku jest bez tego, co chciałbym by było;) - ale nic to, redaktorka bedzie się martwić :)

    OdpowiedzUsuń